Archiwum maj 2005


maj 30 2005 ...burza i wspomnienia...
Komentarze: 4

po kolejnym upalnym dniu przyszedl czas na chlodny wieczor. wlasnie sie nad Markami zaczyna burza...godzine temu siedzialam na balkonie z ksiazka od fizyki i podziwialam blyskawice znad Kobylki. kiedys sie balam burzy... pamietam pierwsza taka okropna burze z mojego dziecinstwa. wybralismy sie wtedy z rodzicami na spacer do Krolikarni. bylo tak goraco jak dzisiaj i nadle ni stad ni z owad spadl chlodny deszcz a wrazm z nim czarne burzowe ciezkie chmury i blyskawice. tak lalo ze nie bylismy w stanie isc, stanelismy pod takim wielkim kasztanem, Ada plakala bojac sie halasu a ja stalam wtulona w rodzicow-tez sie balam. po paru minutach rodzice wzieli nas na rece i uciekalismy do domu...potem siedzialam w domu przy oknie i podziwialam ten piekny widok blyskawic na niebie...zawsze kojazyly mi sie z zylami. tak wygladaja. maja w sobie taka wielka moc...a zyly transpotuja przeciez krew...zawsze widzialam w tym jakich zblizony sens. w piatej klasie podstawowki mialam pierwszy rok fizyki i na ktorejs lekcji pani nam wytlumaczyla co to wlasciwie jest blyskawica, skad sie bieze, jaka moze byc grozna...nie spodobaly mi sie te naukowe wytlumaczenia. blyksawica powstaje kiedy stykaja sie ze soba dwa fronty i nastaje wyladowanie elektryczne...siedzac dzis na balkonie doszlam do wniosku ze mam w sobie cos z takiej blyskawicy. staram sie byc elastyczna i w miare mila w wiekszosci sytuacji, nie przejmowac sie jakimis trudnosciami...ale sa chwile kiedy wreszcie po ciezkiej pracy nastaje ten dobry okres-ten dobry front amosferyczny, ciesze sie ze swojej pracy i zbieram z niej zniwa...az tu nagle ktos mi rzuca klody pod nogi i co? po jednej stronie mamy cieply front po drugiej zimny i wewnatrz mnie nastaje to wyladowanie! potrafie byc nie mila i w mgnieniu oka zmienia mi sie humor, spojrzenie, moge byc nie mila..ale to jest chwilowe.

im jestesmy starsi przestajemy sie bac rzeczy z dziecinstwa. czemu tak sie dzieje? no napewno dlatego ze badac mali boimy sie znienanego, a potem juz to poznajemy i oswajamy...niepodoba mi sie to ze niektorzy z uplywem czasu nazywaja sie panami swiata myslac ze wszystko wiedza i znaja i na wiele rzeczy maja wplyw...nigdy nie bedziecie mogli ingerowac w blyskawice! powstaje samoistnie i jest niezalezna...to mi sie w niej podoba...

cobradeath : :
maj 21 2005 ...drugi cover...
Komentarze: 8

kolejny cover w zespole; No Doubt - Don't Speak. nie zagralismy jej jeszcze w pelnym wykonaniu z tego wzgledu ze mielismy probe tylko we trojke; perkusja, akustyk i wokal, brakowalo solowki i basu, poza tym Bogdan gral po swojemu bo  nie dazyl nauczyc sie z tabow...ale wyszlo dobrze! do czego zmierzam...do tego o czym jest piosenka..jest o rozstaniu dziewczyny z jej chlopakiem, kiedy to on chce sie usprawiedliwiac a ona kaze mu milczec..kiedy to ich zwiazek umiera. bycie na wokalu jest o tyle trudne, ze wiaze sie z odpowiedzialnoscia za oddanie charakteru piosenki, jej slow, uczuc. zawsze zanim zaczne cos spiewac skupiam sie nad tekstem, jego sensem i tym co chce przekazac. mialam na tej jednej probie problemy z ta piosenka. wiem co znaczy krotne rozstanie...ale teraz jak od czasu tamtego jestem juz w drugim zwiazku nie potrafie wrocic do tych negatywnych uczuc. tak jakby ich nigdy nie bylo. ja nie chcialam by on milczal, on sie nie usprawiedliwial...wiec nie wiem jak to jest. ale mysle ze im czesciej bede spiewala ta piosenke i kiedy wszyscy beda na probie pojdzie mi lepiej. wiem teraz ze najwazniejsze jest przezywanie podczas spiewania z nimi latwiej i lzej. perkusja? jutro ostatnia lekcja...nie cwicze na codzien, nie mam czasu...ciekawe jak to bedzie...

"SOMEBODY WHO CARE"
they saw her cryin' N her helpless
N she couldn't help herself
she was more addicted of ur love, than that
don't try to fix what u've done to her
it's more painful-can't u see
let her celebrite her death alone
N never ingerate in her life again
All i want is somebody who care
never look back on the things that i shared
n breath the clear air of love
find my way to freedom
I would lie for u
N i woul die for you
can't u see that all i do was dedicated to u
Yes i need somebody
but not u anymore
now i'm happy with someone else
don't come back!
i wanna speak loud N louder
dooon't come back!!!
Now i am strong
N now i won't give up
he gives me straight to live an love again...
All i want is somebody who care...

cobradeath : :
maj 18 2005 Spend My Lifetime
Komentarze: 2

Moon so bright, night so fine
Keep your heart here with mine
Life's a dream we are dreaming

Race the moon, catch the wind
Ride the night to the end
Seize the day, stand up for the light

I want to spend my lifetime loving you
If that is all in life I ever do

Heroes rise, heroes fall
Rise again, win it all
In your heart, can't you feel the glory?

Through our joy, through our pain
We can move worlds again
Take my hand, dance with me

Though we know we will never come again
Where there is love, life begins
Over and over again

Save the night, save the day
Save the love, come what may
Love is worth everything we pay

I want to spend my lifetime loving you
If that is all in life I ever do
I want to spend my lifetime loving you
If that is all in life I ever do
I will want nothing else to see me through
If I can spend my lifetime loving you

cobradeath : :
maj 15 2005 ...dylematy...
Komentarze: 7

zalowac czy nie zalowac? no wlasnie, czesto Wam mowilam, ze nie nalezy plakac nad rozlanym mlekiem, ze nie ma co sie wstydzic przeszlosci czy jej zalowac bo bez niej nie bylibyscie tym kim jestescie. sa rzeczy ktorych sie jednak potem zaluje..czasu sie nie wroci. pamietam anegdote z "Butterfly Effect"; "nie da sie zmienic przeszlosci, a nawet jesli kiedys znajdzie sie sposob by cofnac w czasie nie damy rade zmienic tego co bylo tak alby kazdy byl szczesliwy". czy zawsze sa ofiary? mysle ze zawsze...niektore staja sie nimi potem..nawet po kilku latach. najciekawsze w zyciu w spoleczenstwie jest to ze cokolwiek robimy zawsze w jakim stopniu odbija sie na innych. pijanstwo, nerwowosc, bycie uczciwymi i zyczliwymi, pomocnymi jak i obojetnymi, samolubnymi... w bajkach o walkach ze smokami dobre wrozki mowily rycerzom by sie nie lekali bo nawet najmniejszy czlowieczek moze zmienic swiat jesli ma czyste serce i silna wole... czesto slysze od kogos "ja to jestem niepotrzebny nikomu", "nie mam po co ani dla kogo zyc"... zyc czy nie zyc? ZYC! jaknajbardziej zyc!!! zazwyczaj jestesmy nieswiadomi tego jaki mamy wplyw na innych... gdyby nie zmiana klasy pewnie bym teraz nie siedziala tutaj tylko byla na detoksie...o ile nadal bym zyla...gdyby nie Ewka nie zmienilabym klasy...gdyby nie Kuba nie zaznalabym uczucia milosci... gdyby nie rodzice nie bylabym tym kim jestem, gdyby nie Piotr nie gralabym dalej na perkusji... to niby szarzy ludzie a zobaczcie ile ja im naprzyklad zawdzeczam. gdyby nie wszyscy ludzie ktorych kiedykolwiek znalismy, z korymi kiedykolwiek zamienilismy pare slow nie posiadalibysmy tej wiedzy o zyciu i swiecie ktora teraz mamy i ktora poszerzamy. uczymy sie na bledach, wyciagamy wnioski i nauki. ci ktorzy juz na tyle dojzeli umieja je wprowadzac w zycie. wiec zalowac czy nie zalowac? nie zalowac! nie ma sensu zalowac. lepiej stanac na chwile w tym tynelu i zastanowic sie czy moglem inaczej postapic, jakbym zachowal sie drugim razem...lepiej jest dbac o terazniejszosc by zyc godnie i uczcieiwe, uczciwie w stosunku do innych jak i do siebie. nalezy zachowac swoj honor. dla mnie zachowaniem honoru nie bedzie uderzenie kogos bo ktos mnie uderzyl...dla mnie zachowanie honoru to przyjecie ciosu i odejscie i nie znizanie sie do poziomu napastnika. Bog mowil o nastawieniu drugiego policzka...to nie jest latwe...kazdy z nas jest czlowiekiem ktorego ponosza emocje, duma... wlasnie sobie pomyslalam ze nie dalabym sie ponizac..ale nie raz tak przeciez bylo! stalam oslupiala z klapkami na oczach, w sercu nioslam ochoczo pomoc, milosc, przyjazn a w zamian dostawalam ciosy. zaloze sie ze kazdy z Was to zna. w takim momencie kontratakowac, zamknac sie w sobie, czy ojdesc? ja bym odeszla. teraz to wiem, ze tak bym zrobila. nie..widzicie to juz nei ta sama ja ktora stoi twardo jak latarnia na plarzy od ktorej odbijaja sie silne fale...ktora wciaz stoi i swieci odleglym statkom...to juz nie ja...

rodzina w komplecie po kilku latach...siedzialam spokojnie przygladajac sie siostrze w sukni komunijnej, bratu i jego dziewczynie, mlodszemu bratu ktory siedzial cicho i tylko wyrazem twarzy pokazylal jaki jest zagubiony...ciociom, wojkom, rodzicom jak niezrecznie im jest widziec sie po tym wszystkim teraz po tych latach rozlaki...rozmawialam ze starszym bratem i jego dziewczyna i wrocily wspomnienia...lata dziecinstwa, poranne ogladanie bajek o 6 rano potem zabawy w piasku i nocne eskapady na podworko, lazenie po drzewach i zabawy w chowanego... to wszystko worcilo. wrocilam do domu pelna zadumy, nie umialam o niczym innym myslec. to jest to co sprawia ze wewnatrz jeszcze zyje we mnie to beztroskie dziecko bo pierwsze wspomnienia jakie wrocily to te radosne, te najpiekniejsze i bezcenne...dzeci wola pamietac te dobre momenty, dorosli odrazu przytaczaja te zle. bedac wciaz dzieckiem dopiero wieczorem jak sie pograzylam z mama w wspomnienia wrocily chwile strachu, zlosci, lez..az sie obie poplakalysmy..nie wiem czemu o tym pisze. moze dlatego ze nie umiem o tym rozmawiac nie tak jakbym chciala. dopisuje te slowa w nadziei ze wurzuce to z siebie. nie bede opisywala rozmowy ze starszym bratem ani tych zlych wspomnien... chce sie tylko podzielic strachem, ale strachem o przyszlosc. patrzylam na tych meneli przez cale zycie(jak pewnie nie jeden z Was)az w koncu to rozbilo rodzine...potrzebowalam rozmowy dlatego zadzwonilam...chcialam Ci opowiedziec o tyh zlych chwilach ale nie umialam... moj mlodszy brat idzie w slady ojca... to niejest niczym zaskakujacym ani dla mnie ani dla moich rodzicow, od poczatku bylo wiadome ze ktorys z nich sie pogubi. patrzac w stecz i majac w uszach te awantury, bijatyki, wyzwiska, wypominanie, zapach wodki...bronilam sie przez ostatnie lata rekoma i nogami przed takimi ludzmi...boje sie...SLYSZYSZ? boje, boje bardziej niz kiedykolwiek....................

nigdy nie zapomne jak mnie pchnal na drzwi, nigdy nie zapomne tej agresji w jego oczach, wyzwiska, nienawisc, pogarde, zlosc... chlopaki, dobrze ze mnie teraz nie widzicie....

cobradeath : :
maj 14 2005 Mysli
Komentarze: 5

zmienil sie ten blog..caly jego charakter. juz nie jest tak jak na poczatku ze poruszalam zupelnie odstajace ode mnie problemy, ktore mimo wszystko byly wazne dla ogolu. od pewnego czasu moj blog przestal sie roznic od innych...poprostu pisalam co u mnie. zrwocila mi na to uwage jedna osoba, potem druga i to co bylo niedostrzegalne dla mnie ujawnilo sie i poczulam jakby ktos mnie w twarz uderzyl. mozna nawet zauwazyc zmiany w szablonie..nie jest mroczny jak zawsze byl. to pewnie dlatego ze wewnatrz rozwialo mi jakas pustke. skoro blog ma byc po czesci odzwierciedleniem mnie i mojego stanu to dalsze ukrywanie sie pod oslona zdjec ze lzami i smutnymi twarzami byloby nieprawdziwe.

wiele razy pisalam o mijajacym nieublagalnie czasie. nadal czuje niedosyt wyczerpania tego tematu...ale chyba nie wszystko da sie opisac. niedawno doszlam do wniosku ze wlasciwie po co wszysto opisywac i starac sie dobierac slowa... czyz cos nieopisanego nie jest piekniejsze jak naprzyklad uczucia? kiedy widze czyjs usmiech, smutek, smiech, lzy to bardziej to trafia do serca niz slowa... slowa w niektorych przypadkach burza piekno. mam cos w sercu i jak rozmyslam jaka piosenke o tym napisac, skupiam sie na slowach cale to uczucie traci na wartosci. niby zostaje ale inne... w niedawno odbytej rozmowie o poezji doszlam z rozmowca do wniosku ze nawet wiersze jak sie je pierwszy raz czyta wydaja sie cenniejsze niz po tym jak sie "przerabia" jak na jezyku polskim i probuje pokolei rozwarzyc kazda metafore czy przenosnie. piekniejsze wydaje sie to co wewnetrzenie zrozumiemy... jesli mnie kochasz to mi to okazuj- wtedy Twoje uczucie nabiera wiekszyej wartosci... nie opisuj w slowa jak Ci ze mna dobrze, jak za mna tesknisz...okaz mi to spojrzeniem, usmiechem, przytuleniem..milo czasem uslyszec mile slowo...niech to nie bedzie za czeste... a jesli chodzi o zlosc, to normalna rzecza jest to ze wyrzucamy ja z siebie poprzes slowa czy krzyk do drugiej osoby... z auopsji wiem, ze bardziej cos do kogos dociera jak widzi Twoj smutek, moze czasem zly niz to co mu powiesz. moze mam zle doswiadczenie. w kazdym razie w sutuacji kiedy matka zazwyczaj na Was krzyczy bardziej Was dotyka kiedy po czyms zlym co zrobicie milczy i tylko obserwujecie jej smutek, rozczarowanie.

uczucia wyrazane poprzez slowa potrafia ranic jak i radowac..niezapominajmy o ich okazywaniu

cobradeath : :