zalowac czy nie zalowac? no wlasnie, czesto Wam mowilam, ze nie nalezy plakac nad rozlanym mlekiem, ze nie ma co sie wstydzic przeszlosci czy jej zalowac bo bez niej nie bylibyscie tym kim jestescie. sa rzeczy ktorych sie jednak potem zaluje..czasu sie nie wroci. pamietam anegdote z "Butterfly Effect"; "nie da sie zmienic przeszlosci, a nawet jesli kiedys znajdzie sie sposob by cofnac w czasie nie damy rade zmienic tego co bylo tak alby kazdy byl szczesliwy". czy zawsze sa ofiary? mysle ze zawsze...niektore staja sie nimi potem..nawet po kilku latach. najciekawsze w zyciu w spoleczenstwie jest to ze cokolwiek robimy zawsze w jakim stopniu odbija sie na innych. pijanstwo, nerwowosc, bycie uczciwymi i zyczliwymi, pomocnymi jak i obojetnymi, samolubnymi... w bajkach o walkach ze smokami dobre wrozki mowily rycerzom by sie nie lekali bo nawet najmniejszy czlowieczek moze zmienic swiat jesli ma czyste serce i silna wole... czesto slysze od kogos "ja to jestem niepotrzebny nikomu", "nie mam po co ani dla kogo zyc"... zyc czy nie zyc? ZYC! jaknajbardziej zyc!!! zazwyczaj jestesmy nieswiadomi tego jaki mamy wplyw na innych... gdyby nie zmiana klasy pewnie bym teraz nie siedziala tutaj tylko byla na detoksie...o ile nadal bym zyla...gdyby nie Ewka nie zmienilabym klasy...gdyby nie Kuba nie zaznalabym uczucia milosci... gdyby nie rodzice nie bylabym tym kim jestem, gdyby nie Piotr nie gralabym dalej na perkusji... to niby szarzy ludzie a zobaczcie ile ja im naprzyklad zawdzeczam. gdyby nie wszyscy ludzie ktorych kiedykolwiek znalismy, z korymi kiedykolwiek zamienilismy pare slow nie posiadalibysmy tej wiedzy o zyciu i swiecie ktora teraz mamy i ktora poszerzamy. uczymy sie na bledach, wyciagamy wnioski i nauki. ci ktorzy juz na tyle dojzeli umieja je wprowadzac w zycie. wiec zalowac czy nie zalowac? nie zalowac! nie ma sensu zalowac. lepiej stanac na chwile w tym tynelu i zastanowic sie czy moglem inaczej postapic, jakbym zachowal sie drugim razem...lepiej jest dbac o terazniejszosc by zyc godnie i uczcieiwe, uczciwie w stosunku do innych jak i do siebie. nalezy zachowac swoj honor. dla mnie zachowaniem honoru nie bedzie uderzenie kogos bo ktos mnie uderzyl...dla mnie zachowanie honoru to przyjecie ciosu i odejscie i nie znizanie sie do poziomu napastnika. Bog mowil o nastawieniu drugiego policzka...to nie jest latwe...kazdy z nas jest czlowiekiem ktorego ponosza emocje, duma... wlasnie sobie pomyslalam ze nie dalabym sie ponizac..ale nie raz tak przeciez bylo! stalam oslupiala z klapkami na oczach, w sercu nioslam ochoczo pomoc, milosc, przyjazn a w zamian dostawalam ciosy. zaloze sie ze kazdy z Was to zna. w takim momencie kontratakowac, zamknac sie w sobie, czy ojdesc? ja bym odeszla. teraz to wiem, ze tak bym zrobila. nie..widzicie to juz nei ta sama ja ktora stoi twardo jak latarnia na plarzy od ktorej odbijaja sie silne fale...ktora wciaz stoi i swieci odleglym statkom...to juz nie ja...
rodzina w komplecie po kilku latach...siedzialam spokojnie przygladajac sie siostrze w sukni komunijnej, bratu i jego dziewczynie, mlodszemu bratu ktory siedzial cicho i tylko wyrazem twarzy pokazylal jaki jest zagubiony...ciociom, wojkom, rodzicom jak niezrecznie im jest widziec sie po tym wszystkim teraz po tych latach rozlaki...rozmawialam ze starszym bratem i jego dziewczyna i wrocily wspomnienia...lata dziecinstwa, poranne ogladanie bajek o 6 rano potem zabawy w piasku i nocne eskapady na podworko, lazenie po drzewach i zabawy w chowanego... to wszystko worcilo. wrocilam do domu pelna zadumy, nie umialam o niczym innym myslec. to jest to co sprawia ze wewnatrz jeszcze zyje we mnie to beztroskie dziecko bo pierwsze wspomnienia jakie wrocily to te radosne, te najpiekniejsze i bezcenne...dzeci wola pamietac te dobre momenty, dorosli odrazu przytaczaja te zle. bedac wciaz dzieckiem dopiero wieczorem jak sie pograzylam z mama w wspomnienia wrocily chwile strachu, zlosci, lez..az sie obie poplakalysmy..nie wiem czemu o tym pisze. moze dlatego ze nie umiem o tym rozmawiac nie tak jakbym chciala. dopisuje te slowa w nadziei ze wurzuce to z siebie. nie bede opisywala rozmowy ze starszym bratem ani tych zlych wspomnien... chce sie tylko podzielic strachem, ale strachem o przyszlosc. patrzylam na tych meneli przez cale zycie(jak pewnie nie jeden z Was)az w koncu to rozbilo rodzine...potrzebowalam rozmowy dlatego zadzwonilam...chcialam Ci opowiedziec o tyh zlych chwilach ale nie umialam... moj mlodszy brat idzie w slady ojca... to niejest niczym zaskakujacym ani dla mnie ani dla moich rodzicow, od poczatku bylo wiadome ze ktorys z nich sie pogubi. patrzac w stecz i majac w uszach te awantury, bijatyki, wyzwiska, wypominanie, zapach wodki...bronilam sie przez ostatnie lata rekoma i nogami przed takimi ludzmi...boje sie...SLYSZYSZ? boje, boje bardziej niz kiedykolwiek....................
nigdy nie zapomne jak mnie pchnal na drzwi, nigdy nie zapomne tej agresji w jego oczach, wyzwiska, nienawisc, pogarde, zlosc... chlopaki, dobrze ze mnie teraz nie widzicie....